[...] Przed wieloma laty podkomorzy przemyski, kasztelan sanocki, starosta korczyński - Stanisław Stadnicki otrzymał po zmarłym bezpotomnie bracie Janie piękną zalesioną ziemię. Właściciel tylu tytułów ożenił się godnie. Pojął mianowicie za żonę Natalię Kmitę - stryjeczną siostrę słynnego krakowskiego Piotra Kmity. Po ślubie Stanisław oczekiwał z niecierpliwością narodzin swojego następcy. W pewne czerwcowe popołudnie urodził się zdrowy i silny chłopiec, któremu nadano imię Stanisław Mateusz. Czas płynął a Staś rósł w oczach. Nie wiadomo kiedy stał się dorosłym człowiekiem. Stanisław uwielbiał przejażdżki po lesie i polowanie na dzikie zwierzęta na tych terenach, które dostała rodzina po zmarłym bracie Janie. Matka ostrzegała swojego syna, aby omijał te części lasu, w których żyły niedźwiedzie. Młody panicz był posłuszny matce, lecz często kusiło go, aby sprawdzić, czy naprawdę żyją tam niedźwiedzie. W pewne sobotnie popołudnie Stanisław wybrał się na polowanie, ale nic nie ustrzelił. Wtedy postanowił wkroczyć na teren, przed którym przestrzegała go matka. Niedługo musiał jechać żeby spotkać niedźwiedzia. Był to mały, puszysty, brunatny niedźwiadek, który szybko przed nim uciekał. Panicz zauroczony niedźwiadkiem zsiadł z konia i pobiegł za nim w gąszcz leśny. Nagle wzmógł się wicher, nadciągnęły złowieszcze czarne chmury i rozszalała się burza. Stanisław postanowił przeczekać burze pod drzewem. Zaniepokojony ojciec, że syn tak długo nie wraca z polowania, wyruszył, aby go odszukać. Gdy wjechał w las, usłyszał głośny ryk niedźwiedzia. Postanowił ruszyć w stronę, z której dobiegał ten ryk. Po niedługim czasie ujrzał swojego syna w wielkim niebezpieczeństwie, ponieważ atakował go niedźwiedź. Ojciec nie zastanawiał się ani chwili, zeskoczył z konia, wziął wielki kij i pobiegł synowi z pomocą. Podczas walki niedźwiedź zadał śmiertelny cios ojcu w głowę, a później zaczął go szarpać. Stanisław próbował pomóc ojcu, lecz walka bez broni była bezskuteczna. Zrozpaczony syn chwycił długi kij i wybił niedźwiedziowi oko. Oszołomiony bólem niedźwiedź zaczął uciekać, wtedy panicz podprowadził konia, zabrał zwłoki ojca i pojechał do dworu. W drodze powrotnej postanowił odszukać tego niedźwiedzia i pomścić ojca. Długo nie mógł zapomnieć o tym nieszczęsnym wydarzeniu. Mijały lata a Stanisław ciągle myślał o przysiędze, którą złożył rozszarpanemu przez niedźwiedzia ojcu. W pewne letnie popołudnie dorosły już Stanisław zaprosił przyjaciół na polowanie. Podczas polowania natknął się na ślepego na jedno oko niedźwiedzia. Natychmiast rozpoznał zabójcę swojego ojca. Bez wahania wyjął strzelbę i zastrzelił go. Na tym wzgórku gdzie, ustrzelił niedźwiedzia, zakopał go, a tę część lasu, w której mieszkały niedźwiedzie kazał wykarczować. W tej części lasu zaczęli osiedlać się ludzie. Na pamiątkę tego nieszczęsnego wydarzenia Stanisław nadał tej osadzie nazwę Niedźwiedź. Nazwa ta przetrwała do naszych czasów.